Lubię znajdować tropy, te niezauważalne na pierwszy (a czasem i na dziesiąty) rzut oka znaki prowadzące do nowych odkryć. W teologii, w ludzkiej naturze, w społeczeństwie. We własnych myślach i przeżyciach. Czasem te odkrycia układają się w metaforę obrazową, która z kolei prowadzi do dostrzeżenia jeszcze innych szczegółów rozważanej rzeczywistości.
Lubię też dzielić się swoimi myślami, które chwilami wydają mi się genialne. Po pierwszej euforii i konfrontacji z innymi to raczej mija – i bardzo dobrze. Bo niekiedy te tropy są błędne. Opierają się na założeniach, które niepotrzebnie przyjęłam za pewnik. Albo zbyt pośpiesznie za nimi podążam. Albo są z natury rzeczy tylko ewentualnościami.
Dlatego nie pretenduję na przywilej nieomylności, a nawet bym się bała, gdyby ktoś potraktował moje teksty jako kanoniczne. To są moje prywatne opinie i rozważania, poszukiwania teologiczne i oceny rzeczywistości.
Dlatego też oczekuję na komentarze merytoryczne: uzupełniające, poprawiające, może i negujące moje przemyślenia (co nie oznacza, że nie ucieszy mnie szczere „dobrze gadasz!”). Od dawno mówiono przecież, iż discussio mater veritas est.
Założeniem moim wszak jest odkrywanie prawdy, a nie jej tworzenie. Dlatego poszukuję w granicach wytyczonych przez moją wiarę, przyjmując jej dogmatyczne założenia a priori. Od Pana Boga wszystko się zaczyna i do Niego ma prowadzić. Nie inaczej.
A na imię mam Alena.