Krzyczę, gdy boli –
Choć czasem to niemy krzyk.
Spadam powoli –
Nie zatrzymuje mnie nikt.
Pragnę za dużo?
Telefon, rozmowa, czas…
Lecz wołam w próżnię –
Twe serce to twardy głaz.
„Rozumiem“ – zawsze.
Wierzyłam, że wprawdzie tak.
Dziś wiem – a jakże! –
Są słowa, choć czynów brak.
Zaufać znowu?
Być może, bo czemuż nie:
Nie twoją rolą
Jest przecież pocieszać mnie…
I jednak trudno
Powierzyć swą duszę znów,
Gdy sercu smutno
Od pustych współczucia słów.